Po przeprowadzce

Witajcie w nowym miejscu.

Już po przeprowadzce 🙂 Kartony rozpakowane. Sprawy posegregowane.

Mam nadzieję, że będzie teraz czytelniej dla GBSowców i ich rodzin, wpadających do mnie po konkretne informacje…

Angel, cieszę się, że Ci się podoba! Rozgość się i czuj się jak u siebie 😉

Obiecuję niebawem kolejnego posta, a tym czasem uciekam. Obowiązki wzywają… Miłego dnia!

Ooo… rany

Oooo…. sierpniowa Olivia poleca książki na urlop. Także „Blogostan”. Milutko.

Przeglądam Olivię i widzę facebookowy temat. Wiem, wiem, pisałam już o facebooku na blogu, o blogu w książce … a o książce na facebooku. Koło się zamyka i wszystkie drogi prowadzą na fejsa.
Wiedzieliście, że miliony osób na całym świecie zaczynają dzień od zajrzenia na fejsa?
Brrrr.
Ja rozumiem, że rano sięga się po odrobinę przyjemności … zwyczajnej, ludzkiej, egoistycznej … kubek kawy, poranny papieros, szybki prysznic – „jedyna przyjemność, która może mnie spotkać tego dnia” (ukłon w stronę American Beauty”).
Ale na fejsa? Tak na czczo?
Nie wiem. Nie wiem.
Może niech każdy sięga po co chce…

Ale…
Gdy widzę na fejsie pojawiające się wakacyjne foty różnych ludzi, wrzucane z telefonów komórkowych, tak na gorąco, prosto z wakacji, by podzielić się z innymi widokiem morza, gór, piasku, jeziora itp. ogarnia mnie przerażenie.
Wydaje mi się, że tracimy coś bardzo ważnego. Umiejętność przeżywania swojego życia dla siebie. Zamiast delektować się chwilą, widokiem i obecnością najbliższych .. wyciągamy telefony robimy foty, by pokazać innym jak bardzo fajnie u nas jest 🙂 Delektujemy się komentarzami, lajkami i tym, jak mogą widzieć nas inni.

Niech ktoś zatrzyma taki świat. Ja wysiadam. Wybieram błogostan. Mój, Słodki. W bardzo ograniczonym gronie prawdziwych przyjaciół.

Wiedziałam …

Nadal zero chętnych na podarowanie mi miejscówki na wyspach….
A niech to!
Wychodzi na to, że trzeba pracować, pracować i pracować… bez pracy nie ma kołaczy, a bez kasy fajnych miejscówek 😉

Także szkoda czasu na czcze pisaniny o tym, jak minął mi dzień i jak trudno jest wybrać zwycięzców konkursu „Blog jest dla mnie …”

Do pracy, rodacy 😉

Wyspiarsko

Tak sobie myślę…
To zupełnie nie tak miało być.
Nie powinnam urodzić się w Poznaniu, lecz na Majorce albo przynajmniej kreteńskiej wyspie (nie mylić z kretyńską).
Miałabym wszystko pod ręką. Morze i góry. Piasek i trawę. Nie męczyły by mnie alergie.
Leżałabym sobie w cieniu, podczas wielogodzinnej sjesty i narzekała, jaki dziś męczący upał. Później poszłabym do pracy, a może bym nie poszła, bo przecież dla wyspiarzy pojęcie czasu jest bardzo względne.
„Jeśli Kreteńczyk mówi, że przyjdzie za pięć minut, to proszę nie brać tego zbyt dosłownie” – czytam w przewodniku.
Albo wiem, w ogóle bym nie szła do pracy.
Leżałabym w cieniu i pisała. Kolejną powieść. Trzydziestą. Historię kryminalną mewy, która była świadkiem zabójstwa, i musi się teraz ukrywać przed mafią.
Pisałabym a morski wiatr owiewałby moje ciało. Duże ciało. Bo leżąc przez cały dzień, wcinałabym ciastka z kremem.
Gdybym miała ochotę na sport, popatrzyłabym na góry. Ach …. powspinać się na nie, było by cudnie. Tylko po co się tak pocić?
Przy czterdziestej książce miałabym 150 kg czystej wagi, oliwkową skórę i uczucie, że czas  w ogóle nie płynie. Stałabym się jeszcze większym odludkiem.
Codziennie budziłoby mnie palące słońce… Aż w końcu, któregoś dnia, pomyślałabym:
„Cholera jasna. Co za monotonia. Słońce świeci i świeci. Morze szumi ciągle tak samo. Góry jak stały, tak stoją. Nic się nie dzieje. Zero akcji. Żeby ktoś jeszcze z nich spadł! Nie. Jak na złość! Nawet komarów nie ma.”
I zatęskniłabym wtedy za Polską. Nieprzewidywalną pogodą, strajkami taksówkarzy, skwaszonymi minami mijanych przechodniów, trąbiącymi samochodami …”

Niestety, nie urodziłam się na wyspie.
Jednak gdyby ktoś chciał mi podarować fajną miejscówkę na Majorce, lub Krecie – oczywiście nie pogardzę 😉

Blog jest dla mnie …

Blog jest dla mnie …
Drogi blogerze, zastanawiałeś się kiedyś czym dla Ciebie jest blog?
Ja zadałam sobie to pytanie niedawno, gdy ruszył konkurs „Blog jest dla mnie…”.
Pytanie tylko pozornie jest łatwe 😉

Po pierwsze trzeba napisać o sobie (a o sobie podobno mówić najtrudniej – tylko czy to dotyczy pisania).
Po drugie – trzeba udzielić szczerej odpowiedzi (a ze szczerością w dzisiejszych czasach bywa różnie).
Po trzecie – trzeba napisać odpowiedź i wysłać ją na konkurs na adres blogostan@onet.pl (to już jest jakiś wysiłek).
Po czwarte – trzeba odrobiny cierpliwości – bo wyniki opublikowane zostaną  7 lipca – piękna data, 7.07, matematycznie, symetrycznie, magicznie. (na czekaniu na wyniki nabawiłam się ostatnio odcisku na palcu odświeżającym stronę ;))

Ale warto wziąć udział, bo można wygrać książkę „Blogostan” 🙂
Szczegóły o konkursie Repliki, któremu patronuje platforma blogowa blog.pl znajdziecie na www.blogostan.blog.pl klikając u góry zakładkę konkurs.

Czym dla Ciebie jest blog??????

Awariom mówię nie :(

Nawet gdybym chciała coś tu napisać, awaria Onetu skutecznie mnie zniechęca. Trwa od kilku tygodni i utrudnia życie nam wszystkim.
Blogi znikają, posty znikają, komentarze znikają. W ich miejsce pojawia się irytacja i złość.
Ostatnio próbowałam zrobić porządki na blogu i kilka czynności, które normalnie zajęłoby mi najwyżej piętnaście minut, wykonywałam przez cały dzień. Wrzuciłam też trailery „Blogostanu” do kategorii trailery (chociaż nie wiem, czy będą widoczne :()
Masakra.
Dlatego też do usunięcia awarii nic tu nie napiszę 😦

Znaleźć mnie możecie na http://www.opiatbojarska.blog.pl

A „Blogostan” już w najbliższy poniedziałek pojawi się w najlepszych księgarniach!
Tym, którzy preferują zakupy internetowe polecam szybkie i tanie zakupy tu:
http://www.benefit.sklepna5.pl/towar/2/blogostan.html 

Blogosfera

Do tematu tego przymierzałam się wielokrotnie. Raz zaszłam go z lewej, raz z prawej strony. Niestety długo nie wiedziałam jak go ugryźć, by w krótkiej formie blogowej przekazać wszystko to, co chcę powiedzieć. (A wszystkim chyba wiadomo, że jeśli już chcę coś powiedzieć to musi to być coś ważnego ;))
Aż w końcu uznałam, że odpowiednią formą dla tego tematu będzie książka. Zarządziłam więc by główna bohaterka, Sylwia, w wolnych chwilach spisywała swoje myśli na blogu. Tak zaistniał temat blogów w mojej nowej książce.

Blog w książce? Głupota? Być może 😉
Ale trudno udawać, że w naszej rzeczywistości nie funkcjonują blogi, brak jest internetu, portali społecznościowych i komunikatorów internetowych.
Blogów przybywa z dnia na dzień. Pisać każdy może, prawda? Pisać, publikować i czytać siebie. Podobno chcących pisać jest dużo więcej, niż potencjalnych czytelników 😉

Oczywiście blogi mają różny charakter. Dziś nie chodzi mi o te profesjonalne, firmowe czy marketingowe. Dziś myślę o blogach opisujących życie blogerów. I mam taką jedną refleksję, nie wiem, czy się z nią zgodzicie?

Blog jest jak okno, które bloger otwiera. 
Publiczność spogląda w jego stronę z ciekawością. Poświęca temu krótką chwilę, między wyszukiwaniem materiałów niezbędnych do egzaminu, pisaniem pracy magisterskiej czy podpisywaniem dokumentów a rozmową z kontrahentem.
Publiczność ma jednak bardzo ograniczone pole widzenia.
Nawet jeśli bloger otwiera okno na oścież, widzimy tylko to co jest za oknem. Uśmiech blogera, radosnego kwiata, czy fotkę z wakacji.
Nie mamy pojęcia, czy odwracając się od okna uśmiech blogera nie znika, czy w jego oczach nie pojawiają się łzy.
To co widzimy to wycinek rzeczywistości, a raczej subiektywnie szczera relacja z wycinka rzeczywistości…
Prawda?
Czy fałsz?

Viva!

Są ludzie, z którymi spotykasz się, powiedzmy, już dziesiąty raz. Mimo pozornej uprzejmości i przymuszonych uśmiechów czujesz, że od rozmówcy bije lodowaty chłód. Męczysz się i wijesz z bólu, jak karp kupiony u przydrożnego sprzedawcy, niesiony w foliowej reklamówce do domu.

To spotkanie było zupełnie inne. Mimo chłodu panującego na dworze, siedziałyśmy ukryte w kawiarnianej piwniczce. Dwie kobiety rozmawiające o życiu. To było nasze pierwsze spotkanie, ale miałam wrażenie, jakbyśmy znały się od dawna, a dystans związany z spotkaniem obcej osoby zostawiły za drzwiami.

Efekty tego szczerego i pełnego emocji spotkania Ani Maruszeczko ze mną możecie zobaczyć w najnowszej Vivie! Padają odpowiedzi na pytania, których nit wcześniej nie odważył się zadać.
Aaa, to co zobaczycie, to nie tylko efekt miłej rozmowy dwóch boskich kobiet 😉 To efekt pracy Ani Maruszeczko (autorki tekstu), Uli Szczepaniak (która goniła mnie z aparatem fotograficznym ;)) oraz Pawła Bik (który zadbał o mój look ;)).
Aaa, no i trochę też mojej pracy, bo przecież musiałam się uśmiechać do wielkiego aparatu Pani Uli 😉
Polecam