Nie nadążam. Zasypana jestem. Wszystkim. Na szczęście nie śniegiem.
Beata rozbawiła mnie dzisiaj podsumowując prawie wszystko to, co powinnam zrobić, tym samym uświadamiając mi, że nie zdążę i nie dam rady, bo może i jestem cyborgiem, ale bez turbo dopalacza.
A tu jeszcze zimno jest, paluszki zamarzają i zanim moje ciało wróci do odpowiedniej temperatury – umieram ….
Oby do wiosny 🙂
Zawalona jestem mailami i przepraszam wszystkich, którzy czekają na odpowiedź. Odpowiedzi będą 🙂 z poślizgiem jednak.
Podobnie z publikacjami na blogu. Najpierw (jutro) uchylę rąbek tajemnicy z after party z Nowej Soli (będzie o przystojniaku, który łamie wszystkie serca) a potem chciałam zabrać Was na hiszpańskie plaże ….
Dzisiaj chciałam pochwalić się SUKCESEM.
Napisał do mnie Pan Wojciech. Jego żona walczy z GBS. Napisał, że przeczytał książkę. Spytałam więc w jaki sposób dotarła do niego informacja o książce. Tak zwyczajnie z ciekawości, który kanał promocyjny działa najsprawniej. Pan Wojciech odpisał, że opowiadał sąsiadce o chorej żonie. Podał nazwę choroby. A sąsiadka UWAGA …. nie spytała a co to za choroba? nie poprosiła o powtórzenie nazwy? nie zdziwiła się! … zapytała, czy słyszał o książce, którą napisała kobieta, która też na to chorowała i zwyciężyła.
To Sukces! Bardzo się cieszę! Gdy postanowiłam napisać „Mózg” marzyły mi się właśnie takie sytuacje… GBS nadal jest rzadki (i oby występował jak najrzadziej) ale zaczyna być znany większej grupie ludzi!