Kiedyś Monty Python zastanawiał się nad sensem życia. Dzisiaj zastanawiam się ja 🙂
Czas płynie nieubłaganie, wiosna zmienia się w długo oczekiwane lato, by błyskawicznie przejść w jesień, zwiastującą długą i mroźną zimę.
Podobnie jest z naszym życiem.
Rodzimy się, dorastamy spędzając mnóstwo czasu w szkole. Zakuwamy, zapominamy i znów zakuwamy. Podobno tak trzeba. Bez wykształcenia trudno o pracę, a bez pracy nie ma kołaczy 😉 Po kilkunastu latach nauki wchodzimy na rynek pracy i ku naszemu zaskoczeniu … nikt nie czeka na nas z otwartymi rękoma, mimo naszego pieczołowicie zdobywanego wykształcenia. Wysyłamy setki CV. Biegamy na rozmowy z kwalifikacyjne. Prędzej czy później zdobywamy pracę. Każdego ranka zrywamy się z łóżka, by na czas uśmiechnąć się do pracodawcy. Po kilku/kilkunastu latach pracy w tym samym miejscu nie odczuwamy nic. Zero zadowolenia. Zero niechęci. Zero emocji. Praca jest jak oddychanie. Niezbędna do życia, tylko trochę (dużo) bardziej upierdliwa.
Tak, niezbędna do życia, bo gdzieś między nauką a pracą znaleźliśmy chwilę na miłość. Duchową lub tylko fizyczną. Namacalnym efektem miłości jest dziecko. Dziecko chce jeść, pić, chce nową kurtkę, nowe zabawki, wreszcie musi pójść do szkoły. Człowiek pracuje więc i pracuje, a potrzeb przybywa w tempie znacznie przerastającym tempo wzrostu wynagrodzeń 😉
Później dla urozmaicenia smętnego życia na człowieka spadają problemy. Zdrada małżeńska. Redukcja etatów. Choroby. Starość.
Aż w końcu nadchodzi moment, w którym każdy z nas zastanawia się nad sensem życia.
– Minęło … (ileś) lat mojego życia, gdy byłem młody marzyłem o wycieczce do Indii, grze w kasynie w Las Vegas, mieszkaniu w przyczepie i podróżowaniu i …
I co? Jaki sens ma nasze życie? Ciągłe gonienie króliczka? Życie przyszłością? Czy ktoś w dzisiejszych czasach potrafi się jeszcze cieszyć ze złapania uciekającego królika? Nie ważne, czy królik był maratończykiem, czy zmęczonym życiem, ledwo kicającym zwierzakiem.
Chciałoby się w tym momencie podsumować.
– Jak się Pan czuje? – pyta kelner.
– Lepiej … – odpowiada żarłok z filmu Monty Pythona.
– Lepiej?
– Lepiej przynieś wiadro, będę rzygał.
W tym momencie następuje wg mnie najlepsza scena w tym filmie 🙂
Ja nie będę jednak rzygać. Życie wcale nie musi być takie złe.
Jest mała, maleńka lampka, która potrafi sprawić, że nabiera sensu, koloru i tempa.
Pasja!
Nie ważne, czy z pasją prowadzisz dom, firmę czy samochód. Czy z pasją wyszywasz, układasz puzzle, grasz w karty, słuchasz/tworzysz muzykę, czytasz/piszesz wiersze/książki, kochasz, tańczysz…
Pasja określa wyjątkowość człowieka. Sprawia, że człowiek czuje się spełniony. Czyż nie po to żyjemy?
Myślę, że właśnie po to. 🙂 Pasja, a nie PRACA jest sensem życia – choć podobno najszczęśliwsi są ci, dla których ich praca jest pasją. Dla większości jednak jest środkiem do zarabiania na życie (a nie całym życiem) – i tak chyba powinno być. Ostatnio przeczytałam, że o ile wiek XX był „wiekiem wiedzy” – tzn. wystarczyło zdobyć odpowiednie kompetencje, studia i dyplomy, aby dostać pracę, o tyle wiek XXI będzie w coraz większym stopniu „wiekiem kreatywności.” Innymi słowy, aby mieć pracę, będziesz musiała najpierw sama ją sobie… wymyślić!:)www.cienistadolina.blog.onet.pl
PolubieniePolubienie
Tylko ze o jakiej kreatywności my mówimy. Kończy sie studia, zaczyna szukac pracy a tu nic a zyc trzeba, jeść trzeba, czynsz zapłacic trzeba.Najpierw sie szuka pracy która mogłaby byc pasja, potem poprzeczka coraz nizej i pasja kończy sie na kasie w Biedronce, oczywiście jak dobrze pójdzie ewentualnie w call center sprzedając majtki czy atlasy.
PolubieniePolubienie
Praca może być pasją, albo pasja pracą, ale pasję można mieć też zupełnie nie związaną z pracą
PolubieniePolubienie
Masz racje, pasja potrafi czynić cuda, podnosić na nogi, gdy one odmawiają nam posłuszeństwa, podnosić na duchu, gdy ten gdzieś sie podtknął i upadł. pozdrawiam serdecznie. ps. bardzo milo tu u ciebie.77atena.blog.onet.pl
PolubieniePolubienie