Kończy się rok. Nareszcie. Dla mnie to byl najgorszy rok w moim życiu. Hm, może to co przeżyłam spowodowało jakieś zmiany – pozytywne … na pewno możnaby znaleźć pozytywy. Ale droga przez którą musiałam przejść byla tak ciężka i wyboista … a ja ? a ja nie mogłam utrzymać się w pionie a co dopiero iść 🙂 Ale dość smęcenia.
Zbliża się sylwester. I to właśnie sylwester przypomniał mi ….. 🙂 inne moje sylwestry. Bo sylwester to zawsze miał być najbardziej magiczny dzień w roku. Pamiętam pierwsze moje zabawy sylwestrowe. Rodzice szli na imprezę ze znajomymi, a ja zostawałam z córką znajomych Karoliną i jej młodszym bratem. Ach co to była za zabawa. Kilka lat z rzędu w sylwestra bawiłyśmy się w modelki (pożyczając z szafy jej mamy ciuchy) albo w wybory miss polonii 🙂 No cóż. Takie dziewczyńskie zabawy.
Kilka lat później był pierwszy spontaniczny sylwester i pierwsze spontaniczne pocałunki.
Potem pierwszy sylwester z moim pierwszym chłopakiem. Na salę zawoził nas tata mojej psiapsiółki, a ona, jako, że młodsza, była tam pod moją opieką 🙂
Sylwestrów z tym chłopakiem było dużo. Każdy coraz mniej zabawny. Kłótnie, zazdrość. Sylwester to podobno magiczny dzień…
Najśmieszniejsze sylwestry to te, na których mnie nie było 🙂 Raz w zakopanym (miałam jechać tam z chłopakiem, ale w grudniu stał się zbyt męczący i nie dotrwaliśmy do sylwestra ;)) i raz u znajomych 🙂 (mój ówczesny chłopak zachorował, więc jak przystalo na kochającą kobietę 😉 zamiast bawić się z rówieśnikami sylwestra spędziłam z nim i jego rodzicami .
Najbardziej smutny i tragiczny sylwester to ten który spędziłam tylko z moją psiapsiółką. Ponad 10 lat temu. Miałysmy wolną chatę i super plan. Zjeść pyszną kolacyjkę i pójść na rynek. Kolację zjadłyśmy. Oczywiście popijając alkoholem. OK. 21 zaczęłyśmy szykować siędo wyjścia. Psiapsióła szybciutko wypiła jeszcze ogromny kieliszek (właściwie kielich) szampana i …. nie zdązyłam nawet ubrać butów bo …. bo zaczęła wymiotować. Przez całą noc. A ja prawie całą noc nad nią stałam i martwiłam się, żeby przypadkiem się nie udusiła. Koniecznie chciała leżeć na wznak. A ja ją przewracałam na bok. A ona po chwili znów przewracała się na plecy i zaczynała wymiotować. Och …. magiczny sylwester 🙂
Zeszłoroczny sylwester był zaczepisty …. optymistyczny … pyszne żarełko, super towarzystwo …. Misiaczek… psiapsióła z przyszłym mężem … fajna muza (chyba, bo za bardzo jej nie pamiętam) … fajna knajpa …. Wszystko było tak fajne, że wyszlismy z imprezy na postój taksówek (zapomnieliśmy chyba, że jest sylwester, a w sylwestra taksówka jest towarem wysoce deficytowym). Chyba z trzy godziny staliśmy na dworze i dzwoniliśmy po taksówki. Oczywiście bez skutku. W końcu się każdy podążył w stronę swojego domu – pieszo 🙂 Ja w króciutkiej sukience, seksownych i okropnie cienkich rastopkach i cienkich, wiosennych kozaczkach (ach, ale za to jak wyglądały na nodze …) a śnieg padał i padał. Gdy dotarlismy z Misiaczkiem do domu, było mi tak zimno, że czułam zamarznięte narządy wewnętrzne ….. 🙂 I od tego zaczął się 2008 roku. Przemarznięcie przeszło w przeziębienie, przeziębienie w powazniejszą infekcję a infekcja w GBS ….
Dlatego w tym roku sylwester będzie magiczny. Po pierwsze spędzamy go w domu. Przyjeżdzają do nas znajomi. Będziemy palic w kominku od samego rana, tak by wieczorem uzyskac temperaturę hawajską:) W Nowy Rok wejdziemy rozgrzani …. i nie damy się już powalić debilnym chorobom.
Szampańskiej i ciepłej 😉 zabawy sylwestrowej